Realni ludzie i prawdziwe życie wydaje się nudne w porównaniu z Internetem. Mój syn jest przykładem młodego człowieka, którego Internet jest w stanie pochłonąć.
Główne zdjęcie we wpisie pokazuje, jak działa moje dziecko. Jeździ czołgiem, obmyśla strategię, strzela, ale jednocześnie ogląda na komórce film z gry na youtubie. Ja bym zwariowała od takiej ilości bodźców, a Janek wręcz przeciwnie. Lepsze ma wyniki w grze, gdy jednocześnie gra i ogląda film.
Usiadł po raz pierwszy do komputera, gdy miał 9 lat. Komórkę z Androidem dostał, gdy miał lat 10. I było to za wcześnie. Świat gier okazał się na tyle pasjonujący, że ludziki, żołnierzyki, statki kosmiczne, ufoludki i klocki przykryły się warstwą kurzu.
Wiem, że gry wciągają. Dają ponadnormalną stymulację, podniecenia i satysfakcję z wygranej. Ale sam fakt, że się to wie, a potem czuwanie nad dzieckiem i próba ochronienia go przed wirtualnym światem to są dwie różne sprawy. Szczególnie, że całe otoczenie Janka gra w gry. Ostatnio przeżyłam szok, gdy do Janka przyszedł kolega z klatki po to, żeby chłopcy siedzieli obok siebie i grali. Każdy oczywiście na własnej komórce. Podobno teraz takie są czasy - to tekst kolegi.
Ja się na to nie zgadzam. I próbuję z tym walczyć.
Internet to nie tylko gry. Ja nie wyobrażam sobie dziś szukania informacji i pracy bez dostępu do Internetu.
Internet, to kopalnia wiedzy, mnóstwo rozrywki, kontakty z innymi, ale również zagrożenie w wielu obszarach. I to wszystko chcę przekazać Jankowi.
Ograniczenie czasu
Nadszedł moment, że Janek cały swój wolny czas przeznaczał na wirtualny świat. Stwierdził, że koledzy nie pójdą z nim na piłkę, bo wszyscy wolą grać w gry na komórce lub komputerze. Pocieszające w tym jest to, że Janek chodzi do klasy sportowej i ma codziennie 1,5 godziny sportu plus wybrał sobie sam zajęcia dodatkowe w postaci piłki nożnej i dodatkowo raz w tygodniu chodzi na basen.
Ale nie tylko gry wciągają. Z grami Janek nie miał problemu. Uzależnił się od filmów na Youtubie. Niektóre były ciekawe i wartościowe, ale wiele z nich, to po prostu sieczka mózgu.
Wprowadziliśmy ograniczenie na korzystanie z komputera, komórki i x-boxa do pół godziny dziennie, z możliwością przedłużenia do godziny, jeżeli dobrze uzasadni swoją potrzebę. Musi mu to wystarczyć, chociaż twierdzi, że to jest zdecydowanie za mało. Jego podstawowy argument jest taki: co ja teraz będę robił?
Synek. Będziesz się nudził!
A z tej nudy na pewno coś ciekawego wymyślisz.
I wymyślił. Przez pierwsze dwa dni w wolnym czasie stukał małą piłką o ścianę albo o podłogę. Stuk! Puk! Stuk! Puk! Stuk! Puk! Trochę to było wkurzające. Przyznaję. Ale dałam radę. Nie wyszłam za bardzo z siebie.
A potem Janek przypomniał sobie, że ma siostrę, z którą kiedyś lubił spędzać czas. Zauważył też, że zabawa z psami na dywanie to fajna sprawa. Pojechał sam na rower, bo koledzy byli zajęci zdobywaniem świata.
I myśli dalej, co zrobić ze swoim wolnym czasem.
Rozmawiamy
Dużo z Jankiem rozmawiam na temat uzależnienia i podejścia producentów do młodego konsumenta. Janek się skarżył, że koledzy w jednej grze mają kilka Legend, a on, mimo, że lepiej gra, ma jedną. Tłumaczę, że chłopcy kupują te Legendy. Oczywiście nie wszystkie, ale system jest tak skonstruowany, że gdy kupisz jedną, to na zachętę od razu podrzuca ci kolejną, żebyś miał lepszą pozycję w grze. Taki mały bonus, który sprawia, że chcesz mieć kolejną Legendę, którą z kolei musisz kupić. I tak to się toczy.
Kiedyś Janek grał w sieci w czołgi (World of Tanks). W swojej drużynie i w drużynie przeciwnej były dzieci, co można było rozpoznać po głosie. Ale pewnego dnia wśród dziecięcych głosów odezwał się głos, który był przetwarzany przez sentyzator. Od razu powiedziałam Jankowi, żeby tę osobę wykluczył ze swoich znajomych z gry. Mój syn się buntował, bo dlaczego on ma wykluczyć, gdy inni razem z nim grają? Tak przecież nie może być! Dlatego, że pod tym głosem może ukrywać się osoba dorosła, która chce wejść w świat dzieci i potem wykorzystać te relacje na swój sposób. Wytłumaczyłam Jankowi, jakie niebezpieczeństwa czają się w sieci. Opowiedziałam o dzieciach, które zostały wykorzystane w podobny sposób przez dorosłych.
Janek pokazuje mi czasami filmy z youtuba albo gry, w które gra. Janek opowiada o swoich grach, o sukcesach w nich i kłopotach. Chętnie słucham, staram się nie oceniać. Mówię, że coś mi się podoba albo nie podoba.
Któregoś dnia Janek przyszedł i powiedział, że w rosyjskim "Mam Talent" jeden facet zastrzelił drugiego.
Janek, naprawdę? Pokaż mi.
Janek puścił film i oczywiście, tak jak się spodziewałam, był to filmik wyśmiewający rosyjski "Mam Talent".
Janku, teraz ja Ci coś puszczę. Popatrz. Puściłam prawdziwy rosyjski "Mam Talent", w którym kobieta przepięknie śpiewała.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że trzeba uważać, na to co się ogląda i czyta w sieci.
Szukamy
Internet to jest niesamowite źródło informacji. Ja mam taką pracę, że przekopuję Internet i szukam w nim wielu rzeczy. I chcę nauczyć tego również moje dziecko. Pewnego dnia Janek potrzebował strój żaby do szkolnego przedstawienia. Powiedziałam, żeby poszukał w Internecie, gdzie mam podjechać, żeby taki strój wypożyczyć.
- Nie ma mamo takich miejsc w Gdańsku! Możesz tylko zamówić i ci przyślą.
- A jakie hasło wpisałeś w google?
- Strój żaby.
- A czego my szukamy?
- No, stroju żaby.
- Na pewno potrzebuję w tej chwili informacji o stroju żaby?
-A!!! Szukamy wypożyczalni, w której będzie strój żaby!
Bingo! I Janek wystąpił z zielonym kombinezonie z zieloną czapeczką.
Pokazuję
Ponieważ Janek bardzo polubił oglądanie filmów na Youtube i zaczął go przyciągać ruch na ekranie, zaczęłam pokazywać mu zdjęcia na Instagramie. Zalajkowałam wielu fotografów, którzy robią piękne zdjęcia przyrody, kropel wody, nieba, jedzenia. Pokazują mu również swoje zdjęcia, które wstawiałam do Instagrama. Ostatnio, gdy wracaliśmy z Kościerzyny, Janek zawołał: Mamo! Szkoda, że nie masz aparatu. To by było piękne zdjęcie. Właśnie minęliśmy jezioro, z którego wystawała kłoda drewna i do tego ten zachód słońca. Zrobiło mi się w tym momencie miło na sercu i uśmiechnęłam się do siebie.
Gdy znajdę coś ciekawego, ładnego lub wartościowego na Facebooku, zapisuję i pokazuję potem Jankowi.
Chciałam go zachęcić do niektórych blogów, ale tu poniosłam jak na razie porażkę.
Nie jesteśmy w stanie ochronić naszego dziecka przed dostępem do pewnych treści. Nawet, jeżeli ma założoną ochronę rodzicielką. Janek musi być czujny, a ja muszę wierzyć w jego rozsądek.