To była chwila przy której nie wiedziałam, czy się śmiać czy denerwować. Żałuję, że nie pomyślałam o zrobieniu zdjęcia. Ale stałam jak zamurowana. A akcja trwała kilka sekund.
Byliśmy na wsi. Na polu pasły się krowy, cielaki i konie. Duże stado koni – 20 sztuk. Wokół pola rozciągał się pastuch – trzy druty, jeden nad drugim w odległości 30cm.
Dario nie mógł przejść spokojnie obok tego pola. Był do tego stopnia podekscytowany, że nie działała na niego samokontrola, odwracał pysk od jedzenia. Miał za to straszną ochotę na zabawę i gonienie zwierząt czterokopytnych.
To wydarzyło się, gdy skupiłam się na Zulusie. Dario pociągnął tak mocno za smycz, że wyrwał mi ją z ręki.
Nawet nie spojrzał na mnie zdzwiony, że jest wolny. Pędził. Pędził jak szalony.
Pudel nie nadział się na pastucha. Pięknie i płynnie przeskoczył pomiędzy jednym źródłem prądu a drugim. Dwie długie łapy z przodu, łeb pochylony, dwie długie łapy z tyłu. Smycz pofrunęła za nim – nie zaplątała się w druty, taką miał prędkość.
Pudel nie zareagował na moje wołanie. Był w transie. Wobec tego zaczęłam go wołać i uciekać. W domu to działało. Tutaj niestety nie.
Zatrzymałam się. Odwróciłam. Nie było widać psa. Nie było widać koni i bydła. Cisza. Wszystkie zwierzaki były za górką. Przejmująca cisza.
Nagle usłyszałam tętent kopyt. Wielu kopyt. Bardzo wielu. Ziemia dudniła. Ja nic nie widziałam. Tylko słyszałam. Tętent się nasilał. Ale nie słyszałam swojego psa.
Nagle zza górki pojawiła się głowa pudla, potem jego uszy, cały pies i smycz. Pudel pędził w moją stronę jak szalony. Sadził ogromne susy i nie oglądał się za siebie.
A za pudlem całe stado koni. W zwartym stadzie. 20 sztuk. Nie biegły szybko. Nie chciały stratować psa. Chciały jedynie przepędzić intruza. I robiły to skutecznie.
Dario zrobił znów piękny skok pomiędzy drutami z prądem. Gdy znalazł się poza ogrodzonym polem, konie jak na zawołanie się zatrzymały. Ale były dalej w szyku. Dwa miały pochylone łby i patrzyły czujnie na psa.
A ten gdy poczuł się bezpiecznie, odwrócił się i szczeknął. Jaki chojrak!
Nie musiałam wołać psa do siebie. Przybiegł do mnie i ustawił się grzecznie obok nogi.