AUUUUU! HAU! HAU! AUUUUU! A sąsiadów trafiał szlag. Zawodzenie było tak intensywne i tak żałosne, że nie mogli wytrzymać.
Kiedy Dario tak się zachowywał? Gdy wszyscy wychodzili z domu.
Miał bardzo duży lęk separacyjny. Może dlatego, że byliśmy jego trzecią rodziną, która się nim zaopiekowała?
Dziś mogę powiedzieć, że osiągnęliśmy pełen sukces. Ale nie było łatwo, a czas nauki trwał długo.

Zulus zostawał bez problemu w domu. Szanował własność państwa i po prostu szedł spać, gdy wychodziliśmy. Dlatego myśleliśmy, że z Dario będzie podobnie. Ale niestety. Gdy zamykały się za nami drzwi, Dario wpadał najpierw w trans poszukiwania i konsumowania. I co najgorzej nie liczył się z własnością państwa.
Kieszonka w kurtce pani, gdzie było kilka chrupków? Super! Jest co robić i co jeść. Ściągnął kurtkę z wieszaka i wgryzł się w materiał. Jest dziura! No to mogę się pożywić.
O, pomidor!? Ciekawe jak smakuje. Spróbuję.
Ale Dario, tylko dlaczego na łóżku?
No, cóż….O, pachnie kanapkami. Janek zapomniał wyjąć je z plecaka, no to nie mogą się zmarnować! Tu Dario wykazał się delikatnością i powyciągał książki z plecaka - po jednej. Książki były całe i plecak też. Po kanapce został tylko pusty woreczek.
O, a tu znów jedzonko! Dario rozpruł saszetkę na jedzenie - zrobił dziurę. Zawartość skonsumował.
Plecaczek Agatki? Hmmm, smakowicie pachnie - ale ponieważ Agatki, to dziury nie zrobił, tylko rozpruł plecak dokładnie na szwie.
Itd., Itp.
Plusem tego było to, że gdy Dario był zajęty szukaniem jedzenia i jego konsumowaniem, to był spokojny.
Potem nadchodził moment płaczu: AUUUUU! HAU! HAU! AUUUUU! Dlaczego nie ma pani?!!?
Dario płakał pomimo tego, że w domu był Zulus.
Sąsiadka skrupulatnie mówiła nam, kiedy nas nie ma w domu. Notowała godziny na kartce.
Dałam mu kongo do wylizywania. Żeby mu nie uciekało, to zostawiliśmy Dario w klatce. Stoi u nas w przedpokoju duża klatka. Taka na dwa duże psy. Kongo nie uciekało poza klatkę i mógł spokojnie wylizać. Podobno psy się uspokajają, gdy liżą. Niewiele pomogło, bo gdy skończył wylizywać kongo, to znów się zaczynało: AUUUUU! HAU! HAU! AUUUUU!
Wychodziłam z mieszkania i czekałam na schodach, wracałam po chwili do mieszkania i chwaliłam psa, bo był cicho. Ale on był sprytniejszy ode mnie, bo nie przekręciłam klucza w drzwiach, nie uruchomiłam windy, nie byłam tak ubrana jak do pracy. Więc był spokojny.
Co zrobić? Przecież sąsiedzi tego nie wytrzymają!

No dobrze a Zulus? Co robi Zulus gdy nas nie ma? Zulus szedł spać. Widział, że się szykujemy do wyjścia i wiedział, że go nie bierzemy ze sobą, więc kładł się na podłodze i szedł spać. To nie był jego czas.
No dobrze, to dlaczego nie wpływał tak na Dario? Przecież psy się uczą od siebie!
Zulus uwielbia iść spać za zasłoną i go po prostu nie było widać w mieszkaniu.
Eureka! Przywiązałam Zulusa obok klatki, w której siedział Dario. Szykowałam się do wyjścia. Kozaki, płaszcz, pakowanie torebki. Zulus popatrzył na mnie. No cóż, pora iść spać i klap na ziemię. Totalny luz. A Dario? Dario siedział w klatce i patrzył to na mnie, to na Zulusa. Hmmm, pomyślał i też się położył! Poczuł energię Zulusa. Poczuł się bezpiecznie.
Zulus był przywiązywany obok klatki przez jakiś czas. Kładłam mu jego posłanie, dostawał miskę z wodą. Robił za dobrego wujka. Na początku nawet o dziwo kładł się bliżej klatki, a Dario kładł się w ten sposób, żeby plecami być jak najbliżej Zulusa. I zadziałało! Dario przestał się użalać. W mieszkaniu panowała cisza, gdy nas nie było.
Teraz Zulus już śpi gdzie chce, a Dario dalej jest spokojny. Zostaje w klatce, bo potrafi się w niej bardzo ładnie wyciszyć. Czasami dostaje tam wielką wędzoną kość wołową do obgryzania, gdy nas nie ma.
Ostatnio zapomniałam go zamknąć w klatce. Gdy wracałam do domu, to z duszą na ramieniu. Co zastanę? Co nabroił? Nic, był porządek.
Ale pewnego dnia został całkiem sam - bez Zulusa.
Sąsiadka od razu przybiegła i podała w miarę dokładne godziny, gdy w domu był sam pies. Niestety nie wchodziło w rachubę, żeby zajęła się na czas naszej nieobecności moim psem.
Co zrobić? Co zrobić?
I pewnego dnia mnie olśniło.
Gdy szłam do sklepu, przywiązywałam Dario do słupka, mówiłam "poczekaj" i robiłam zakupy. Czasami Dario mnie widział, gdy na przykład byłam w warzywniaku, czasami nie. A siedział grzecznie i wpatrywał się w wejście do sklepu. Zawsze wracałam.
Zaczęłam mówić "poczekaj" za każdym razem, gdy wychodziłam z domu. Nie miało znaczenia na jak długo. I nie miało znaczenia, czy ktoś z domowników był w domu, czy nie. I psiul się nauczył. Pani mówi "poczekaj", to znaczy, że będę przez jakiś czas sam, ale do mnie wróci.
Przyznam szczerze, że odetchnęłam z ulgą.