Migawki

Moja opowieść o psie - napisałam ją dla dzieci

Na półkoloniach zorganizowanych dla młodzieży z uposledzeniem umysłowym prowadziłam zajęcia. 

Jednym z zadań, które zaplanowałam, to było stworzenie bajki o psie. Uczestnicy półkolonii podali mi wytyczne co do bohatera (w zasadzie to wymyślony przez nich pies był bardzo podobny do mojego Dario, który przychodził ze mną na zajęcia), a ja obiecałam, że napiszę opowieść. 

Pies miał być czarny, kudłaty i duży. Miał być miły, szalony i inteligentny. W bajce miał być też kot i samochód. Pies miał mieć na imię Herman i miał być porwany, a porywacz chciał za niego 5000zł. Ktoś rzucił hasło, żeby pojawił się Gargamel i smerfy. 

Pojechałam do kawiarni, usiadłam przy kawie i napisałam historię o Hermanie. Niestety Gargamel i Smerfy, nie zmieściły się w mojej opowieści. Zobacz jak mi poszło. 

 

Pies Herman i jego dzieci

 

Wybiegł zza rogu budynku i gwałtownie się zatrzymał. W nos uderzyła go z całą mocą znajoma woń. Woń, której szukał od kilku dni. Woń, za którą tak bardzo tęsknił.

Zakręcił się w kółko radośnie. Podskoczył i zrobił dwa kroki do przodu. Znów stanął. Jego nos poruszał się niecierpliwie. Czyto na pewno oni? Jego dzieci?

Już był pewien, że ich odnalazł. Drogę do swoich dzieci pokonywał wielkimi susami. Jego uszy powiewały na wietrze.

- Co za głupi pies! – krzyknęła za nim jakaś pani, której wyrwał w pędzie siatkę z zakupami. Nawet nie zauważył, gdy po chodniku toczyły się dojrzałe, czerwone jabłka.

Gdy biegł, jego nos złowił za to zapach znienawidzonego zwierzaka. Kot. Nigdy ich nie lubił, bo zawsze się z nim droczyły. Przemknęła mu myśl, żeby złapać tego kota i nim potrząsnąć, ale odpuścił sobie. Chciał dobiec do swoich dzieci. Jak najszybciej.

Kierowca czerwonej skody wcisnął gwałtownie hamulec, gdy przed maskę samochodu wyskoczyło mu czarne, kudłate stworzenie.

- Rany Julek! – westchnął kierowca – dokąd ten pies tak pędzi?

Czarne kudłate stworzenie wbiegło przez szkolną bramę, która stała otworem i zapraszała do wejścia. Jednak drzwi do szkoły były zamknięte. Pies przysiadł na zadzie. Jego długi ogon zamiatał  zamaszyście suche liście spod drzwi. Ale nic się nie zmieniło. Drzwi były zamknięte.

Pies zaskomlił. Nic.

Pies zaszczekał. Raz, potem drugi. Jestem! Wróciłem! Otwórzcie! Wołał. Nic.

Zawył. Zawył z rozpaczy, bo już był tak blisko.

Nagle drzwi się otworzyły. Starsza pani, która często zamiatała podłogę w korytarzu szkoły, uśmiechnęła się i powiedziała: Chodź, czekają na ciebie.

Pies wbiegł do szkoły. Schody przeskakiwał po dwa stopnie. Dobiegł do sali, w której były jego dzieci. Stanął na tylnych łapach i nacisnął klamkę, a potem wsunął swój nos w powstałą szczelinę i otworzył szerzej drzwi.

Herrmannn!!!!!! Herman!! – wrzeszczały dzieci. Jesteś! Żyjesz piesku.

Dzieci bardzo martwiły się o swojego psa, ponieważ ktoś im go ukradł, a potem zadzwonił i zażądał 5000 zł okupu. A potem porywacz nie dał znaku życia.Ddlatego dzieci myślały, że już go więcej nie zobaczą.

Herman biegał od dziecka do dziecka i sprawdzał ich zapach. Zuzia, Agata , Wiktoria, Zosia, Michał, Adam, Patryk, Konrad, Hubert, Dominik, Oliwer. Wszyscy są!

Przywarł na brzuchu i szczęśliwym wzrokiem patrzył na swoje dzieci. Wiecie, że uciekłem? Pomyślał, ale nie potrafił im tego powiedzieć. Nie potrafił też powiedzieć, jak ugryzł złego pana, który go porwał, jak otworzył sobie drzwi, jak zaczął biec przed siebie byle dalej od złego pana, a bliżej do dzieci.

Spojrzał w ich oczy. Podniósł się i biegnąc od dziecka do dziecka, lizał każdego po twarzy. Każdemu włożył łeb pod rękę. Z któregoś policzka zlizał słoną łzę.

 

KONIEC

 

Jakiś czas temu na krotkim kursie pisania napisałam opowieść o kocie Droko. Jeżeli chcesz ją przeczytać, to zajrzyj tutaj. 

© 2017 Newskit. All Rights Reserved.Design & Development by Joomshaper

Szukaj