Wiem, że nie można powiedzieć dziecku: posprzątaj pokój (bo to dla niego abstrakcja), tylko włóż klocki do pudełka, poukładaj książki na półce. Itd.
Stosowałam się do tych zaleceń. Janek pochowaj klocki! Janek poukładaj koszulki w szafie! Agata psy nie mają wody. Agata skocz po bułki.
Teoria sobie, a rzeczywistość sobie.
Miałam wrażenie, że jestem na polu bitwy i niekoniecznie moje działania zmierzają w dobrym kierunku.
Słyszałam: zaraz! Ale mamo, ja już dziś pracowałem/pracowałam. A Agata…. A Janek…..
Hm, myślałam. Co jest?
Pewnego dnia zdarzył się cud i ten cud trwa do dzisiaj. Odkryłam sposób na moje dzieci. Całkiem przez przypadek.
Wychodziłam z domu na dłużej, a dzieci nie były tego dnia w szkole. Na kartce sporządziłam listę, co ma zrobić Agata, co Janek a co wspólnie.

Gdy wróciłam do domu wszystko było zrobione. Kolejne rzeczy odhaczone.
Hm, pomyślałam. Spróbuję jeszcze raz. Następnego dnia znów sporządziłam listę. Powiedziałam dzieciom, że leży na stole. Dzieci same podeszły, przeczytały i ustaliły co będę robić i kiedy.
I zrobiły. Po trochu, z przerwami. Ale wieczorem cała lista była odhaczona
Zapytałam Janka co się zmieniło. Przecież zadań mają tyle samo.
Tak mamo, ale teraz wiem co mam robić i wiem ile. A poprzednio gdy zrobiłem jedną rzecz, to chyba za karę dostawałem kolejną.