Agatka miała wtedy 4 lata. Nie mówiła, ale dużo rozumiała. Chodziła do przedszkola, w którym dobrze się czuła. Odbierałam ją z przedszkola zawsze po obiedzie. Ale tego dnia byłam wcześniej.
Siedziałam w szatni na ławeczce dostosowanej wielkością do dzieci. Czekałam na moją córkę. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do szatni weszła ZŁOŚĆ. ZŁOŚĆ kopnęła buta. ZŁOŚĆ kopnęła drugiego buta. Zrzuciła kurtkę na ziemię. Usiadła na ławeczce tyłem do mnie. ZŁOŚĆ kopnęła ławkę.
- Agatka, jesteś zła?
ZŁOŚĆ kiwnęła głową.
- Zła, ponieważ przyszłam po ciebie za wcześnie?
Złość kiwnęła głową.
- Musiałam kochanie. Masz umówioną wizytę u lekarza. Ubierz buciki i kurtkę. Musimy iść.
Agatka zaczęła spokojnie zbierać rzeczy z podłogi i się ubierać.
RADOŚĆ zbiegała po schodach. Trzymała uśmiechniętą mamę za rękę.
Co się wydarzyło? Co zadziałało?
Zrozumiałam Agatki uczucia. Nazwałam je. Nie pouczałam, że robi źle kopiąc buty. Rozładowałam w ten sposób jej złość. Agacie było o tyle trudniej, że nie mogła nic powiedzieć. Nie potrafiła. Mogła pokazać całą sobą, że jest jej źle.
Ta metoda zadziała również na smutek.
Polecam fantastyczną książkę: "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" Adele Faber, Elaine Mazlish (dla osób, które nie lubią za dużo czytać poradników, w tej książce zachowania wytłumaczone są w postacji komiksów).