Chodzi o to, żeby znaleźć w sobie potencjał do życia przez ruch. Nasze blokady związane są między innymi z oceną. Co myślą inni o nas, co my myślimy o sobie. Wywiad z Agatą Gregorkiewicz. Koniecznie przeczytajcie.
Olga: Kończy Pani studia podyplomowe z tańca terapeutycznego. Dlaczego poszła Pani w tym kierunku? Dla mnie taniec to praca indywidualna, a terapia tańcem, to praca grupowa.
Agata Gregorkiewicz: W pewnym momencie stwierdziłam, że pomimo, że bardzo kocham tańczyć, to jednak zamykam się na siebie. Zaczęłam szukać. Co zrobić, żeby poruszyć ludzi? Znalazłam taniec terapeutyczny, który jest skierowany na drugą osobę.
Olga: Jeżeli dobrze rozumiem, tu nie chodzi o rozruszanie mięśni, tylko o to, żeby otworzyć człowieka od środka?
Agata Gregorkiewicz: Tak, w pewnym sensie tak. Taniec terapeutyczny bazuje na naszych zasobach. Chodzi o to, żeby znaleźć w sobie potencjał do życia przez ruch. Do każdego przemawia cos innego. Do jednego trafia artototerapia, do innej osoby bibliotekoterapia. Ale ja mam poczucie, że w naszych czasach jesteśmy bardzo skupieni na głowie. Jesteśmy bardzo odcięci od ciała. A bycie w ciele daje nam możliwość życia być tu i teraz. To jest bezcenne.


Olga: Pani jest łatwiej żyć niż innym?
Agata Gregorkiewicz: Nie. Tego bym nie powiedziała. Ale moje studia i moja praca są dla mnie samą przyjemnością. Zmuszają też do refleksji. Zmuszają do oddychania. Do wolniejszego robienia rzeczy. Do robienia na raz jednej rzeczy a nie pięćdziesięciu.
Olga: Trema. Jak sobie z nią Pani radzi?
Agata Gregorkiewicz: Jestem osobą, którą zjada stres. Nie tylko przed występami, ale też przed zajęciami z ludźmi. Przed występem tworzą mi się scenariusze w głowie: co się stanie, gdy….. Dużo mi daje wyciszenie. Zamykam się w sobie. Staram się jak najmniej wydatkować energię. Kilka wdechów. Gdy zacznę występ, pracę, trema znika.
Olga: Czyli wyciszenie, koncentracja, oddechy. Czy ludzie chcą się uczyć tańca?
Agata Gregorkiewicz: W naszej strefie geograficznej mamy inny temperament. Potrzebujemy pewnego pretekstu do poruszania się. Dyskoteki, imprezy. Ciężko nam sobie wyobrazić, że przy okazji robienia na przykład naleśników moglibyśmy potańczyć. Ale taniec W Polsce przeżywa swój renesans. Coraz więcej szkół tańca otwiera się na tańce w parach, na tańce dla seniorów. Czuję, że mój zawód jest przyszłościowy
Olga: Jak Pani odbiera świat? Wzrokiem? Ruchowo? Patrzy pani i myśli: o ten pan ma taki ciekawy chód?
Agata Gregorkiewicz: Nie różnię się od reszty świata. Zmysł wzroku jest u mnie dominujący. Ale im więcej czasu poświęcam ruchowi, to mam coraz większe fascynacje ruchowe gestami ludzkimi. Zaczynam zauważać, że jakaś osoba porusza się w jakiś charakterystyczny sposób.
Poruszanie się to jest w pewnym sensie nasz podpis, mówimy innym, w jaki sposób posługujemy się naszym ciałem. Z daleka nie widzimy twarzy, a już wiemy kto się do nas zbliża.
Olga: Czy ludzie faktycznie otwierają się na siebie po kursie? Jak długo trzeba tańczyć?
Agata Gregorkiewicz: Różnie. Komuś wystarczy kilka zajęć i jego blokady się rozmywają. U innych potrzeba więcej czasu. To nie jest kwestia wieku. Na przykład od półtora roku przychodzi do mnie na zajęcia dziewczynka. Porusza się pięknie. Jak baletnica. Ale ani razu nie udało mi się jej sprowokować do spontanicznego dziecięcego ruchu. Dopiero ostatnio zrobiła na zajęciach jeden szalony podskok. Aż mnie zaskoczyło, że jest do tego zdolna. Coś u niej puściło.
Olga: A te blokady, to co to jest? Mamy poczuć się bardziej swobodnie, wyluzować?
Agata Gregorkiewicz: Związane jest to z różnymi czynnikami wśród których jest między innymi ocena. Jak widzą nas inni, ale też jak widzę siebie ja. Jak widzę swój ruch. Czy nie wyglądam głupio. Jest to niezwykłe, ponieważ przenosi się na wszystkie sfery życia. Jeżeli uda się komuś wyluzować i poruszać tak, jakby tańczył w łazience, to jest bardzo prawdopodobne, że potem w innej sferze życia, w jakiejś relacji, ta osoba pomyśli: A może zrobię coś inaczej? Może powiem jak się czuję? Może będę ze sobą w zgodzie?
Olga: Z tego co Pani mówi, to każdy, kto idzie tu pasażem, kto siedzi w tej kawiarni powinien pójść na takie zajęcia.
Agata Gregorkiewicz: Ja tak uważam. Bardzo ciężko jest w tańcu improwizować, czyli tańczyć w sposób swobodny i naturalny dla siebie. Ktoś nie jest w stanie się poruszyć, to jest to odzwierciedleniem jego sytuacji życiowych. Dużo łatwiej jest powielać kroki podane przez instruktora. Dopóki mam powiedziane co mam robić, to robię. Gdy mam wyjść poza ramy, to czuję się niepewnie.
Celem zajęć jest uzyskanie wewnętrznej swobody. Moim zdaniem, gdyby wszyscy tańczyli, nie byłoby wojen.
Źródła zdjęć: z archwium Agaty Gregorkiewicz