Wydawało mi się kiedyś, że jestem spokojną i stateczną osobą. Wręcz poważną. Ale odkryłam swoje drugie ja.
Nie ma to jak wersalka
Gdy Agata była malutka, w domu stała wersalka z lat 70-tych. Świetny sprzęt do zabawy. Kiedy miałam ścielić łóżko, kładłam Agatę na wersalce. Podnosiłam część wersalki razem z Agatą do góry - żeby wyciągnąć pościel - wtedy część z Agatą, z pozycji poziomej przestawiała się na pozycję pionową. Agata oczywiście podlegała (mimo swojej przepiórczej wadze) przyciąganiu ziemskiemu i turlała sią na drugą część wersalki. Ja w tym momencie przywracałam wersalkę do pierwotnej pozycji, więc moja Agata turlała się na swoje poprzednie miesjce. I tak bujałam ją kilka razy. Wersalka dzielnie to znosiła. Agata była przeszczęśliwa. W każdej pozycji próbowała stanąć na czworaka, a ja w tym momencie bach! wersalkę przestawiałam, a Agata bach! na plecy. (Nie jestem pewna, czy to obrazowo opisałam, ale wyobraźcie sobie wersalkę, może być sofa z Ikei, którą w kółko otwieracie i zamykacie).
Kolejna zabawa na łóżku polegała na tym, że wołałam: Uwaga! i rozkładałam prześcieradło na Agacie. A potem wołałam: Gdzie jest Agata? No nie mogę jej znaleźć! A tu jest! I zaczynałam ją masować, tarmosić i całować przez prześcieradło. Gdy już Agata została uratowana spod prześcieradła, przykrywałam nas obie kołdrą. Zobacz jak ciemno. A teraz jasno - odchylałam kawałek kołdry, żeby wpadło światło lampki nocnej. A teraz znów ciemno. Nic nie widzę. Agata jesteś tu? Pytałam i zaczynałam Agatę dotykać. A ona łapała mnie za nos.
Trochę nam schodziło czasu, zanim Agata poszła spać. Bo jeszcze czytałyśmy książki.
Auuu! Jestem potwór i Ciebie zjem!
Woła potwór i biegnie za dzieckiem na czworaka. A dziecko przebiera drobnymi nóżkami i rączkami i ucieka. Byle dalej od potwora. Ale potwór jest większy i szybciej się porusza. Dopada dziecko, zaczyna je całować i tarmosić. Dziecko się śmieje, wyrywa i znów ucieka. Gonitwa zaczyna się od początku. Czasami potwór pozwala dziecku dłużej uciekać, żeby miało satysfakcję. Wtedy dziecko myśli: jestem szybsze, jestem sprytniejsze. Hurra! A potwór ryczy i goni malucha po dywanie. Czasami, gdy potwór dopada dziecko, turla się razem z nim po dywanie. Raz w prawo, raz w lewo. Dziecko leży na jego brzuchu, a potwór trzyma je rękoma, żeby czasem nie spadło. Potwór uwielbia robić dziecku rakietę. Wygląda to tak: potwór kładzie się na plecach, z nogami zgiętymi. Dziecko kłądzie sobie na nogach. Trzyma je, żeby nie spadło i nogi powoli razem z dzieckiem podnosi do góry. Na końcu podnoszenia, dziecko wisi głową w dół.
Potwory wcale nie są takie złe :-).
A co można zrobić z miską?
Oczywiście nalać wody, nasypać piasku, wrzucać zabawki. Ale u nas miski służyły również do czegoś innego. Zakładałyśmy je sobie na głowę i sprawdzałyśmy co jest większe - miska, czy głowa.
Teatr przy lodówce
Agata siedziała w swoim krzesłku i grzecznie czekała na jedzenie. Można pójść do lodówki po jogurt, wyciągnąć go, wziąć łyżeczkę i podać dziecku mówiąc: proszę, pyszny jogurt. Ale można też zastosować moją wersję podawania jogurtu - tak, żeby rozruszać dziecko i zaciekawić je światem.
No, Agata, zjesz jogurt? Taak? No to, gdzie my znajdziemy jogurt? W kuchence? - otwieram piekarnik - Nie, no przecież jogurtu nie trzyma się w piekraniku! Agata, no gdzie jest jogurt? Powiesz mi? - oczywiście nie powiedziała, bo jeszcze nie umiała mówić. Ale śmiała się na całe gardło.
Hmmm. Zaraz. Gdzie może być. - tu się mocno zastanawiam - Wieeem! W lodówce! No dobra. Otwieramy lodówkę. Tadam! Otwarta! Ale tu jest rzeczy. Agata wiesz jak wygląda jogurt? To jest jogurt? -
Pokazuję Agacie ketchup.
Nie? No i masz rację! Mam! Tarantatam! Uwaga! Uwaga! Jogurt leci do Agaty. Dostawa jogurtu!
(A tak między nami, czy z tą panią wszystko w porządku ? :-)
Skąd miałam siłę do tych wygłupów? Moc dawał mi śmiech Agaty i błysk w jej oku. To było bardzo ważne, że raguje, że uczestniczy w moich zabawach, że się śmieje.
Tak właśnie przyszło mi do głowy, że we mnie jest jednak dużo dziecka. I tak ma pozostać, bo mi z tym dobrze.
A te zabawy dały dużo zarówno mi jak i Agacie.
Ja się dobrze bawiłam. Widziałam reakcję Agaty i to dawało mi poweru do dalszych działań. Moje relacje z Agatą jeszcze bardziej się zacieśniały.
Agata też się świetnie bawiła. Śmiała się z wygłupów mamy, dzięki czemu było jej przyjmenie. Widziała, że świat, to nie tyla nauka i rehanilitacja. Poznawała nowe słowa. Zobaczyła, że na siebie i na świat można patrzeć z przymrużeniem oka. Miała nowe, ciekawe doświadczenia jak na przykład turlanie się po wersalce.
Takie zabawy polecam każdemu.