Pewnego dnia w szpitalu rodzice zostawili dziecko z zespołem Downa. Zadzwonił mój telefon.
Dzwoniła pani Doktor z prośbą, żebym porozmawiała z tymi rodzicami. Miałam ich przekonać, żeby wzięli jednak dziecko ze szpitala.
Ogarnęłam szybko duży pokój, kupiłam dobre ciasteczka, pojechałam po Agatę do przedszkola. Chciałam, żeby była przy spotkaniu, ponieważ dobrze się rozwijała, była pogodną dziewczynką i wywierała dobre wrażenie.
Rodzice, którzy do mnie przyszli, byli starsi ode mnie. Mężczyzna był koło 50-ki, kobieta dobiegała 40-ki. Nie byli zainteresowani rozwojem dziecka z zespołem Downa, nie byli zainteresowani Agatą. Rozmowa była trudna.
Zapytałam ich, dlaczego zostawili swoje dziecko w szpitalu. Dlaczego nie chcą go wychowywać?
Popatrzyli na siebie zdziwieni.
- No jak to po co? Jesteśmy już w takim wieku, że to nami miało się dziecko za parę lat zaopiekować. A urodziło się takie, którym, to my się będziemy musieli opiekować. Spróbujemy jeszcze raz.
Kurtyna
Przyznam szczerze, że ich tłumaczenie wpłynęło na mnie tak, jak czerwona płachta na byka. Dostałam ścisku szczęki i przestałam się do nich uśmiechać. To nie był jedyny przypadek, o którym słyszałam, że w szpitalu matka zostawia dziecko z zespołem Downa. Powody takiej decyzji są różne. To może być na przykład lęk, że się nie podoła zadaniu, które spadło na człowieka. To może być strach przed odrzuceniem przez najbliższe środowisko.
Tego typu tłumaczenia rozumiem.
Ale nie rozumiem faktu, że ktoś decyduje się na dziecko, po to, żeby ono się nim kiedyś opiekowało. Czy gdyby urodziło im się dziecko bez zespołu Downa, to czy mieliby zagwarantowaną opiekę w przyszłości? Po pierwsze ich dziecko mogłoby szybciej umrzeć, niż oni. Po drugie w trakcie swojego życia mogłoby stać się niepełnosprawne. Po trzecie, przy takim podejściu rodziców, dziecko mogłoby chcieć uciec od rodziców i to jest bardzo prawdopodobne.
Biorąc pod uwagę ile pieniędzy kosztuje wychowanie dziecka, zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby odkładali pieniądze na swoją starość, żeby w przysłości móc wynająć opiekuna.
Tak sobie myślę, że dobrze się stało. Dziecko, które zostawili w szpitalu, dzięki pomocy Fundacji Ja też, znalazło dom, rodzeństwo i przede wszystkim miłość. Miłość, dzięki której rozwija swoje mocne strony, żeby w przyszłości pokazać światu, że nie jest towarem z odrzutu.