Każdy może nas czegoś nauczyć. Człowiek, który nie ma dachu nad głową również. Ja wyciągnęłam kilka lekcji, po spotkaniach z takimi osobami.
Jakie to lekcje?
Lekcja 1: odpowiednie podejście psychologiczne do człowieka ma duże znaczenie,
Lekcja 2: można zostać bardzo łatwo oszukanym, pomimo tego, że wiesz, czego możesz się spodziewać (chociaż historia matki z dzieckiem przerosła moją wyobraźnię),
Lekcja 3: warto czsami skorzystać z numeru telefonu 112,
Lekcja 4: warto dać miskę ciepłej zupy osobie w potrzebie - skorzysta nie tylko ta druga strona,
Lekcja 5: swoimi decyzjami i działaniami możemy sprawić to, że znajdziemy się na ulicy, bez dachu nad głową, a z tamtąd powrót do poprzedniego życia wydaje mi się niezmiernie trudny
A to są historie, z któtych się sporo nauczyłam:
Historia I
Pewnego dnia szłam do kina. Na dworcu podszedł do mnie młody człowiek i poprosił o pieniądze. Ale nie powiedział nic w stylu: daj pieniądze, proszę i nie wyciągnął ręki w proszącym geście. Wyraził za to swoją potrzebę (chciałby bardzo pójść do kina na film) i niemożność jej zrealizowania (był studentem i nie było go stać na bilet).
I cóż zrobiłam? Dałam pieniądze. Gdzieś z tyłu głowy tliła się myśl, że może chłopak wcale nie chce iść do kina, ale potrzebuje procentów albo papierosa. Jednak tak szczerze przedstawił swoją prośbę i użył całkiem ciekawych argumentów, że ta myśl szybko się ulotniła.
Uległam jego wpływowi. Czy chłopak poszedł do kina, tak jak deklarował? Niestey nie. Gdy wyszłam z kina po obejrzeniu filmu, podszedł do mnie chwiejnym krokiem i powiedział: Bardzo chciałbym obejrzeć w kinie film, ale nie stać mnie na bilet, bo jestem studentem. Czy poratuje mnie pani?
HISTORIA II
Po Świętach Bożego Narodzenia, kiedy w końcu przyszła do Gdańska zima, spadł śnieg, a temperatura spadła do minus pięciu stopni, zobaczyłam siedzącą pod sklepem spożywczym młodą kobietę z małym dzieckiem. Dziecko było w tobołku, a kobieta była zawinięta w płaszcz i koc. Przed nią stał kubeczek, do którego przechodzień, któremu zrobiłoby jej się żal, miał wrzucić pieniądze. Spojrzałam na tobołek, który tuliła do siebie i kołysała. Na oko, dziecko, które trzymała w rękach miało od 3 do 5 mcy.
Faktycznie żal mi się zrobiło kobiety, ale przede wszystkim dziecka. Takie małe, na dworze mróz, co z tego, że zawinięte w koc. Wiem, że wrzucenie 5zł do kubeczka, nie zmieni losu ani tej kobiety ani dziecka. Nie rozgrzeją się, nie wyśpią, nie zjedzą czegoś pożywnego. Podeszłam do kobiety i powiedziałam, że nie powinna siedzieć na takim mrozie z małym dzieckiem, że powinna pojechać do noclegowni albo do Centrum Interwencji Kryzysowej.
- Nie, pani, nie potrzeba, mi tu dobrze - odparła i zaczęła mocniej kołysać dziecko.
- Ale dziecko marznie, jest zbyt zimno. Zadzwonię na 112, przyjedzie straż miejska i panią zawiezie.
- Nie, pani, mi tu dobrze. Proszę mnie zostawić. Jest dobrze.
- Nie jest dobrze. Nie może tu pani zostać.
W tym momencie dziecko wydało z siebie dźwięk, który przypominał mi miauczenie kotka i lekko się poruszyło. Z kobiety zsunął się koc. Na dwie sekundy, ponieważ kobieta szybkim, wprawnym ruchem ponownie przykryła dziecko. Martwiła się, że dziecko zmarznie? Nie. Nie chciała, żebym zobaczyła, kogo tuli w ramionach. Okazało się, że przytulała do siebie chłopca w wieku około 8 lat, którego nogi miała zawinięte dookoła siebie. Z daleka, spod koców, tłumoczek, który trzymała wyglądał jak małe dziecko, a w rzeczywistości było to, duże już dziecko.
Wyprostowałam się zdegustowana i odeszłam. Schowałam się za róg sklepu i zadzwoniłam na 112. Nie po to, żeby pomóc kobiecie. Ale po to, żeby pomóc dziecku. Nie znam dziecka w wieku 8 lat, które tak spokojnie pozwoliłoby, żeby ktoś zrobił sobie z niego pas na biodrze. Być może było niepełnosprawne, być może było pod wpływem leków. Ktoś musiał się tą sprawą zająć. Odeszłam za róg, żeby kobieta nie widziała, że dzwonię pod numer 112. Chciałam, żeby poczuła się bezpiecznie i cierpliwie czekała na policję albo na straż miejską.
HISTORIA III
Gdy zamykałam samochód, usłyszałam pytanie: przepraszam, która jest godzina? Spojrzałam na zegarek. 14:30 odpowiedziałam. Pan, w wieku około 50 lat, podziękował, uśmiechnął się i przeszedł w tym momencie do sedna.
Proszę pani, chciałbym sobie kupić bułkę, czy miałaby pani 2 złote?
Co zrobiłam? Dałam pieniądze, pomimo, że obiecałam sobie wcześniej, że nigdy więcej nie udzielę pomocy finansowej na ulicy. Dlaczego dałam? Bo mężczyzna zastosował wobec mnie ciekawą technikę wpływu. Najpierw zapytał o godzinę, co spowodowało, że zrobiliśmy się sobie bliżsi. A znajomemu zazwyczaj się pomaga, szczególnie w tak drobnych sprawach.To był odruch, impuls, bezrefleksyjne działanie mojego mózgu.
HISTORIA IV
To był ponury jesienny dzień. Wysiadłam z winy z siatkami pełnymi zakupów i gdy chciałam wyciągnąć klucze z torebki, zobaczyłam mężczyznę, który siedział na półpiętrze. Siedział w grubym palcie i patrzył przed siebie. Nie widziałam jego oczu, ale z całej jego sylwetki emanował smutek, rezygnacja i ból tego świata. Gdy gotowałam makaron na obiad, cały czas w myślach towarzyszył mi ten mężczyzna. Gdy nakładałam na talerz porcję makaronu z mielonym mięsem w sosie pomidorowym, nałożyłam również drugą porcję dla niego. Zeszłam po schodach i podałam mężczyźnie ciepły obiad. Spojrzał na mnie zdziwiony, podziękował i wziął miskę.
Gdy potem wyjrzałam na korytarz, pana już nie było. Na wycieraczce pod drzwiami stała pusta miska z łyżką. Mężczyzna poszedł w swój świat, a ja uśmiechnęłam się do siebie, ponieważ czułam się naprawdę dobrze.
To są historie moich spotkań z kloszardami. Utkwiły mi w pamięci, czyli nie były dla mnie obojętne. Według mnie każdy człowiek może nas czegoś nauczyć, może przekazać nam ciekawą historię, może pokazać nam świat ze swojego punktu widzenia. Dlatego ja lubię rozmawiać z innymi ludźmi, lubię obserować zachowania innych ludzi, lubię zastanawiać się nad przyczynami ich zachowań.
Przeczytaj jeszcze moje dwa inne artykuły o podobnej tematyce:
Czego nauczyła mnie moja córka
Czego możemy nauczyć się od psa
No to pa! Miłego dnia.
Olga Komorowska