Życie

Dlaczego powinieneś wziąć ze mnie przykład

Bo mój sposób działa i przynosi efekty. 

Czy podczas rozmowy telefonicznej, gdy musisz coś przemyśleć albo zapamiętać, bierzesz długopis do ręki i rysujesz, gryzmolisz albo coś kreślisz? 

 

Ja tak. 

 

Rysuję kwiatki, kreski, kratki, kółka, linie. Żadna z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z rozmową, ale moja ręka coś tam skrobie. Bo to mi pomaga w koncentracji, pozbieraniu myśli. I w zależności od rozmowy powstają inne bazgrołki. Gdy rozmowa jest trudna i czuję się z lekka osaczona, to rysuję kratki i skrzynie. Gdy temat jest lżejszy, to powstają fale, koła i kwiaty. Czasami drzewo. 

 

Myślisz, że nie umiesz rysować. Że rysowałeś, gdy byłeś dzieckiem, a teraz z Ciebie jest przecież dorosły już człowiek. Że to jakiś dziwny pomysł. Że na pewno nic Ci nie da. Że ty i ołówek w ręku? A w dodatku kredka? W żadnym razie!

 

Ja może o tyle mam łatwiej, że dużo piszę długopisem. Robię sporo notatek, bo ciągle się uczę, bo muszę przygotować się się do wykładu, bo muszę opracować zajęcia z młodzieżą z niepełnosprawnością. Moim podstawowym miejscem do tego jest notes, a narzędziem długopis i kolorowe pisaki. 

Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie potrafię rysować. Faktycznie miał rację, ale przecież można rysować proste obrazki, po prostu tak dla siebie. Obrazki, które nic nie znaczą.

 

Potem na świat przyszły moje dzieci i zaczęłam z nimi kolorować obrazki, bo same nie za bardzo chciały, a wiadomo, że takie kolorowanie wyrabia dłoń. 

I zobaczyłam, co mi daje kolorowanie. 

Przede wszystkim radość. Czułam się jak dziecko, które nie musi o niczym poważnym myśleć. Tylko koloruje. Patrzy na obrazek i się zastanawia, co tu jeszcze dobrać za kolor, żeby było ładnie. Różniłam się od dzieci, tylko tym, że nie kolorowałam z wysuniętym językiem z wrażenia (przynejmniej tak mi się wydaje). 

Potem kupiłam dla siebie kolorowanki dla dorosłych. W sklepie jest ich spory wybór, każdy coś dla siebie znajdzie. Kolorowanki pozwalają mi się zrelaksować. Bo jestem tu i teraz. Odpływam. A taki stan pozwala z jednej strony na odpoczynek od dnia codziennego, a z drugiej strony do głowy przychodzą ciekawe pomysły (podobny stan mam, gdy myję okna i kręcę ścierką kółka na szybie, ale kolorawnie jest znacznie przyjemniejsze). 

Mam swój zestaw kredek. Zestaw chyba XXL, bo siedemdziesiąt dwie sztuki! Zdaje się, że to więcej, niż dzieci noszą w piórnikach :-). Używam ich nie tylko do kolorowania, ale również do robienia notatek. Jeżeli nie wierzycie w mój zestaw, to proszę bardzo. Poniżej dwa kubeczki z moimi (chronionymi przed dziećmi) zasobami. A na głównym zdjęciu do artykułu są moje kredki rozsypane na stole podczas wyjazdu na wakacje (to taki wyjątek, kiedy się podzielę z Agatą moimi kredkami :-). 

 

Kredki

 

A potem zaczęłam sama rysować dla siebie rzeczy, które koloruję. Ponieważ ten ktoś, kto mi powiedział, że nie potrafię rysować miał rację, dlatego nie staram się robić wielkich dzieł. Nawet małych dzieł nie staram się rysować. Kreślę, to co potrafię. A więc kwiatki, kółka, szlaczki, kratki, drzewa, serca, trawę, skrzynki, domek. Kupiłam sobie duży blok, który leży obok mojego komputera. Kreślę na nim różne rzeczy długopisem (ołówek jakoś mi nie pasuje). Kreślę, gdy rozmawiam przez telefon, gdy piszę artykuł i muszę się chwilę nad czymś zastanowić albo skoncentrować, gdy muszę się wyciszyć, odreagować złość albo przelać na papier jakieś inne emocje. 

A potem nadchodzi etap drugi i zaczynam dodawać kolory. Wykorzystuję kredki i pisaki (których mam zdecydowanie mniej). Ostatnie moje dzieło (jak to dumnie brzmi!), nad którym pracowałam dwa tygodnie albo inaczej, które pozwalało mi pracować przez ostatnie dwa tygodnie, wygląda tak jak poniżej.

Rysunki

 

Nic wielkiego, a jednak dzięki kawałkowi papieru, kredkom, długopisowi i pisakom dopadała mnie dopamina, czyli hormon szczęścia, luz w głowie, dzięki któremu mogłam pisać i myśleć kreatywnie, koncentracja, a teraz satysfakcja, że jest coś, czym mogę się z Tobą podzielić. 

Podobno tworzenie sztuki opóźnia procesy starzenia naszego mózgu. No cóż, moje gryzmołki sztuką nie są, ale wierzę, że mają pozytywny wpływ na mój mózg. 

Ja wykorzystuję też rysowanie, gdy tłumaczę niektóre zagadnienia na wykładach i innych zajęciach. To są oczywiście schamaty, jak chmurki, kreski, strzałki, ale są też ludki, które u mnie wyglądają tak:

 

 

Rysunki

 

I ja się nie przejmuję, że ktoś popatrzy na tablicę i pomyśli: OMG! Ależ ona nie umie rysować! Mi chodzi w tym momencie tylko o schemat i sposób przekazania wiedzy

 

Jestem zdecydowanie za tym, że powinniśmy rysować, kreślić, bazgrolić, mazać, skrobać, szkicować. Szczególnie teraz w czasach, gdy ćwiczymy palce na klawiaturze komputera albo komórki.

 

Przy rysowaniu uruchamiamy prawą półkulę mózgu, która odpowiada za kreatywność, wyobraźnię, intuicję i abstrakcyjne myślenie. A te rzeczy są niezwykle rzadkim - a jak potrzebnym - dziś "towarem". 

Przyłączysz się do bazgrolenia, rysowania i szkicowania? Zanim krzykniesz NIE!, rzuć jeszcze raz okiem na poniższe podsumowanie: 

 

kreatywność 

I jaka decyzja? A może już kreślisz, rysujesz, bazgrolisz i kreślisz? 

 

Pozdrawiam ciepło

Logo2

 

© 2017 Newskit. All Rights Reserved.Design & Development by Joomshaper

Szukaj