W Księstwie Monako wszystko kręci się wokół pieniędzy. Na ulicach ferrari mijają się z rolls-royce’ami, a w parkach panie w futrach ozdobionych diamentowymi broszami wyprowadzają na spacerki pieski o rodowodzie sięgającym średniowiecza. Za 100-metrowe mieszkanie można by kupić willę w Paryżu. Można by, ale nikt tego nie robi. Choćby dlatego, że przez 300 dni w roku świeci tu słońce i rezydenci księstwa nie płacą podatków. Rezydentami zostają jednak nieliczni. Nie wystarczy po prostu tu mieszkać. Trzeba być znanym i lubianym, a w dodatku wpłacić na konto miejscowego banku śmieszną kwotę pół miliona euro. Pierwszym Polakiem, który dostąpił tego zaszczytu, był Wojciech Fibak, tenisista i kolekcjoner sztuki. Dziś rezydentami jest już kilkunastu naszych rodaków, m.in. Barbara Piasecka-Johnson i Sobiesław Zasada. Największa atrakcja Monte Carlo, najbardziej znanej z pięciu części Księstwa Monako, to oczywiście kasyno. Zdobione złotem, czerwienią, freskami i rzeźbami wnętrze wabi nawet tych, którzy nigdy nie odczuwali pokusy odwiedzenia takiego miejsca. Elegancko ubrani dżentelmeni przepuszczają fortuny, grając w ruletkę, karty i na wszechobecnych automatach. Hazardziści twierdzą, że grywający regularnie zawsze zostawiają w kasynie więcej, niż z niego wynoszą. A po wygłoszeniu tej wielkiej prawdy grają dalej, wsłuchani w uzależniający szum sztonów rozdawanych tak samo pewnie, szybko i dyskretnie jak sto lat temu.