Kocham Bieszczady. Miłością tą zaraził mnie mój mąż, który w podróż poślubną zabrał mnie w to właśnie miejsce. Najpiękniej jest tam oczywiście jesienią. Czerwone i żółte liście to widok niezapomniany i nieodmiennie robiący na mnie duże wrażenia. Staraliśmy się więc jeździć tam właśnie w tym okresie. Jednak gdy nasz syn poszedł do szkoły, wszystko musiało się zmienić. Przede wszystkim musieliśmy zmienić okres naszych wyjazdów. Trzeba było dopasować go do szkolnego harmonogramu. Zaczęliśmy więc wyjeżdżać tam w wakacje. Oprócz gorszych widoków i większej ilości ludzi, była jeszcze jedna wada tego rozwiązania. Mianowicie domki letniskowe były znacznie droższe niż jesienią. No ale nie ma się co dziwić. Ośrodek w którym mieścił się nasz domek, był w pełni zapełniony gośćmi. Głównie z dziećmi w wieku szkolnym. Oni, tak samo jak my, musieli wyjeżdżać na wakacje właśnie w tym okresie. Przynajmniej synowi się nie nudziło, bo szybko znajdował sobie znajomych w swoim wieku. A my też się przyzwyczailiśmy.